Dzień I Rozpoczynamy zabawę. Mieszamy tyle samo mąki co wody i mieszamy na jednolitą masę o gęstości śmietany. Ja w ten sam pojemnik z miarką wsypałam 90ml mąki i tyle ciepłej wody.
Dzień II Już widać że coś się zaczyna dziać. Po dokarmieniu trochę zakwas podrósł. Dziś też dałam tyle samo wody co mąki (po 90). I tak co dziennie.
Dzień III Tu już widać, że machina działa i fermentacja przebiega zgodnie z oczekiwaniami. Zapach? Pachnie chlebem razowym. Taki kwaskowy, ale nie śmierdzi :D bo też się naczytałam takich opinii.
Dzień IV, Bąbelki rosną. Wszystko idzie w dobrą stronę. Syn uwielbia "dokarmiać" małego potworka ;) kolejne zwierze w rodzinie.
Dzień V. Zdecydowanie już jest gotowy do wykorzystania. Ostatnie dokarmienie. Teraz możemy zrobić z niego chlebek.
Ja robię tak. Tyle ile potrzebuje do bieżącego wypieku zabieram i zostawiam też tyle samo. Resztę niestety wyrzucam, no chyba, że ktoś będzie chciał już gotowy zakwas. Przechowujemy w lodówce do 2 tyg. Co któryś dzień można go dokarmić. Jeśli chcemy upiec chleb dobrze wyciągnąć ze dwie godzinki wcześniej zakwas i dokarmić (dwie łyżki mąki i trochę ciepłej wody). Odwdzięczy się wspaniale wyrośniętym chlebkiem.
Przepisy niebawem :)
Oj tak Paulinko, święta racja! Ilu ludzi tyle sposobów i opinii ;) Zakwas wyszedł Ci super :) Do pokijkowania!
OdpowiedzUsuń